sobota, 12 stycznia 2013

Night Time.


Wyszła.
Z jego mieszkania, życia, serca.
Już nie mógł dłużej udawać, że wszystko jest w porządku, kiedy w rzeczywistości było zupełnie inaczej. Z każdym dniem była mu coraz bardziej obojętna, nie zwracał uwagi na to co robi, czy jest w domu, czy przychodzi na mecze. Po rozpadzie ich związku powinien się czuć źle i tak jego koledzy nawalić się w 3 dupy, a potem nic nie pamiętać, ale on tak nie chciał. Przeżyli wspaniałe chwile, lecz rozdział pod tytułem "Monika" został już napisany i nie zamierzał do tego wracać. Z zimną krwią oznajmił jej, że już jej nie kocha. Niedowierzanie malujące się na jej twarzy przerodziło się w wściekłość pomieszaną ze smutkiem. Na do widzenia cisnęła w jego stronę pierścionkiem, który wręczył jej dwa tygodnie temu. To pokazuje, jak wiele zmieniło się w przeciągu kilkunastu dni - od zaręczyn aż do ich zerwania. W jednej chwili zburzył ich planowaną od miesięcy wspólną przyszłość. Schował obrączkę do bordowego pudełeczka, a następnie zakopał je na dnie szuflady, pod stertą ubrań.
Snuł się jak duch po pustych pomieszczeniach, w których kiedyś było tyle życia. Coś w nim umarło i nie chciało zmartwychwstać. Odejście Moniki i konflikt z wieloletnim przyjacielem niczego mu nie ułatwiały. Miał co prawda kolegów z klubu, lecz tak naprawdę to zawsze Zbyszek był jego przyjacielem. Żył sobie szczęśliwie w Rzeszowie ze swoją dziewczyną Joanną, zmienił otoczenie i nie utrzymywał kontaktu z Michałem, którego życie rozsypywało się na jego własnych oczach.
Miałam za sobą wiele przegadanych nocy z Kubiakiem na ten temat i nie tylko na ten. Im więcej alkoholu we krwi - tym nasze rozmowy były coraz śmielsze. Zaczynało się od niewinnej pogawędki na temat ostatniego meczu Jastrzębskiego Węgla, a potem rozmowa schodziła na inne tory - miłości, przyjaźni, polityki, pieniędzy, seksu.
Właśnie. Seks. Ile to razy Michał był bliski zdarcia ze mnie mojej garderoby, lecz ciągle go odpychałam.
- Będziemy potem tego żałować - tłumaczyłam swoją decyzję.
Kiedy rano budził się skacowany i z bólem głowy, przepraszał mnie za swoje prostackie zachowanie. Co tygodniowe zostawanie Kubiaka na noc stało się już dla mnie normą. Dzielnie znosiłam jego bełkot o trzeciej w nocy, chociaż każda inna wyrzuciłaby go za drzwi. Nie znosiłam piwa więc zawsze przyglądałam się jak Misiek otwiera następną puszkę, wypija zawartość i coraz mniej kojarzy fakty. Ale lubiłam te noce z pijanym Michałem, już przywykłam do tego, że zawsze wieczorem po meczu przyjeżdżał do mnie. Brał u mnie kąpiel, jadł kolację, korzystał z mojego komputera. Nieraz zdarzyło mu się zostawić u mnie swoją koszulkę, czy bokserki, bo z czasem moje mieszkanie stało się jego drugim domem.
I kiedy tego pamiętnego wieczoru nie przyjechał po meczu, zdałam sobie sprawę, jak bardzo chcę, żeby tu był, żeby znowu się opił, śpiewał piosenki disco-polo i chciał mnie przelecieć, za co następnego dnia przeprosi mnie po raz tysięczny.
Zmartwiona wzięłam telefon do ręki i wykręciłam numer do Kubiaka. Jeden sygnał, drugi, trzeci...
- Halo?
- Michał? Wszystko w porządku?
Cisza. W tle było słychać muzykę klubową i znajome głosy należące do Malinowskiego, Łasko i...
Bartmana?
- Tak - odpowiedział po dłuższej chwili. - Wpadnę do ciebie jutro.
Tym razem to ja milczałam. Wyobraziłam sobie Miśka w jakimś obskurnym klubie, wokół niego kręcące się dziewczyny, bardziej rozebrane niż ubrane. Chłopaki zamawiają następną kolejkę, Kubiak już ledwo kontaktuje. Namawiany przez Zbigniewa idzie w kierunku jakiejś blondie, z którą znika za drzwiami męskiej ubikacji.
- Niech będzie - z trudem przyszło mi powiedzieć te słowa, czując wielką gulę w gardle i łzy napływające do oczu. - Baw się dobrze i pozdrów chłopaków.
- Pozdrowię. Cześć.
Rozłączyłam się, chociaż miała mu jeszcze tyle do powiedzenia. Że nie podoba mi się to, że poszedł gdzieś z kolegami, że powinien być teraz przy mnie i upijać się do nieprzytomności. Było we mnie tyle sprzeczności i egoizmu - przecież sama namawiałam Miśka do tego by spotykał się ze znajomymi po treningach i meczach, a teraz chciałam mu tego zabronić.
Napisałam SMS-a do Darka, który od dłuższego czasu chciał się ze mną umówić, lecz go ciągle spławiałam przez wzgląd na siatkarza. Teraz postanowiłam sama zaproponować mu wspólne wyjście. Po chwili telefon wydał z siebie charakterystyczny dźwięk.

Będę za 2 godziny.


Zdawałam sobie sprawę z tego, że chcę utrzeć Kubiakowi nosa i usilnie do tego dążyłam, ale nie zamierzałam się nad tym dłużej zastanawiać. Poczłapałam do łazienki, odkręciłam kurek i zrzuciłam z siebie ubrania, po czym zanurzyłam się w wannie wypełnionej gorącą wodą.
Po półgodzinnej kąpieli opuściłam łazienkę i podreptałam do swojego pokoju. Zaczęłam wywalać wszystkie ubrania w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego. Zajęta sobą nie zauważyłam nawet, że ktoś mnie obserwuje.
- Wybierasz się gdzieś?
Upuściłam trzymaną przez siebie bluzkę na podłogę, po czym spojrzałam na stojącego w progu Michała. W ręce trzymał butelkę wina - zawsze to miła odmiana po czteropaku piwa, którego nigdy nie kończy, bo zwykle wymięka po trzeciej puszce. 
- Nie - skłamałam. Nie wiem dlaczego. Jaki był w tym mój cel? Opatuliłam się szczelniej jak tylko mogłam moją czerwoną podomką. Zaczęłam zbierać porozrzucane ubrania i chować je z powrotem. - Co tutaj robisz?
- Jeśli ci przeszkadzam, to mogę sobie iść - odparł.
- Zostań - powiedziałam łagodnym tonem. 
Usiadł na brzegu łóżka i czekał, aż skończę. Wzięłam komórkę i napisałam SMS-a do Darka, że coś mi wypadło. Nawet nie odpisał, ale nawet się tym nie przejęłam. Poszłam do kuchni, wzięłam dwa kieliszki,  a następnie wróciłam do pokoju. Zajęłam miejsce obok Michała i podstawiłam mu naczynia, by mógł nam obojgu nalać czerwonego płynu.
Rozkoszowaliśmy się smakiem trunku, którego cały czas ubywało z butelki.
- Co Bartman tam robił? - zapytałam niespodziewanie. 
- Spotkaliśmy go przypadkiem - odpowiedział  - i nic więcej.
Ale zauważyłam ten błysk. Nie chciał tego powiedzieć, ale ja to wiedziałam - pogodzili się. Poczułam niebywałą ulgę, jakiej chyba nigdy nie zaznałam. Po wielu miesiącach bezsensownych sporów, cichych dni i rzucanych sobie przelotnie złowrogich spojrzeń pod siatką - nareszcie nastał spokój.
- Miałeś przyjść dopiero jutro.
- Stęskniłem się i przyszedłem dzisiaj.
Zabrzmiało to tak szczerze, że byłam gotowa mu uwierzyć, ale od zawsze byłam uparta więc drążyłam ten temat dalej:
- A tak na poważnie?
Na jego twarzy pojawił się grymas. Odstawił nasze kieliszki na stoliczek nocny i spojrzał na mnie.
- Jak długo będziemy się bawić w kotka i myszkę? - wypalił. Czułam jego oddech na swojej skórze, a słodka woń jego perfum uderzyła mi nieco do głowy i nie mogłam sklecić żadnego sensownego zdania. - Nie udawaj, że nie wiesz o czym mówię.
- Czego ode mnie oczekujesz? - odparłam wzburzona. - Byłeś z Moniką. Swoje zainteresowanie mną okazywałeś tylko wtedy, gdy byłeś nawalony.
Wkurzony podszedł do drzwi, a następnie przemaszerował do okna. Powtórzył tę czynność kilkakrotnie, aż w końcu podeszłam do niego i położyłam mu dłoń na ramieniu.
- Wiesz co mnie denerwowało w Monice? - zapytał. Pokręciłam przecząco głową. - Wszystko musiała mieć dopięte na ostatni guzik. Zero spontaniczności.
- Nie rozumiem. Dlaczego mi to mówisz?
Objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie bliżej. Jego niebieskie tęczówki wpatrywały się w moje zielone ślepia, jakby jednym spojrzeniem chciał rozwiać moje wszystkie wątpliwości.
- Bo z tobą jest inaczej - oznajmił. - Gdybym powiedział, że chcę teraz lecieć do Włoch - co byś zrobiła?
- Pomyślałabym, że chyba za dużo wypiłeś - zażartowałam.
- Zapytam inaczej. Co byś zrobiła, gdybym zaproponował ci wspólny weekend we Włoszech?
- Zgodziłabym się - odpowiedziałam ze śmiechem.
- Monika nie. Zaczęłaby zadawać masę pytań: czemu Włochy? ile to będzie kosztować? Do jakiego miasta lecimy?
- No dobrze - przerwałam mu - ale co to ma wspólnego ze mną?
- Bo za to mi się tak cholernie podobasz - wyznał. - Żyjesz chwilą, nie myślisz o której pójdziesz spać, co zjesz na śniadanie lub kiedy umrzesz.
Idąc za tym co powiedział, zrobiłam coś, czego bym się nie spodziewała - wspięłam się na palce i pocałowałam go. Tak po prostu, jakbym robiła to już setki razy.
Nie był zły, wydawał się być zadowolony. Uśmiechnął się, po czym nasze usta złączyły się w kolejnym pocałunku. Z każdą sekundą wydawało mi się to coraz bardziej niemożliwe, ale nie przerwałam tego. Chciałam krzyknąć: "chwilo, trwaj!", ale zamiast tego poddałam się fali rozkoszy jaka przeszła po moim ciele. Czułam się, jakby ktoś odpalił fajerwerki, było jakoś tak bajecznie i kolorowo.
Jakbym była małą dziewczynką w wesołym miasteczku, wszystko mnie cieszyło. Nawet kiedy oderwał się ode mnie na moment to ciągle miałam uśmiech na twarzy. Gdybym przeszła po ulicy taka uradowana, ktoś pomyślałby że uciekłam z wariatkowa.
A ja byłam szczęśliwa. Ot, cała historia.
- O tym właśnie mówiłem - szepnął Michał między pocałunkami.
- Nie przerywaj. Chcę więcej - zachłannie czepiłam się jego koszulki, którą byłam gotowa z niego zedrzeć.
- Powiedz mi tylko jedno - powiedział, głaszcząc mnie po policzku - dlaczego odwołałaś swoją randkę? Przecież poszedłem sobie na piwo, ty miałaś prawo do tego, aby gdzieś wyjść. Nagle wpadam do mieszkania i wszystko dla mnie rzucasz.
- Ale ja tego nie chciałam - zaczęłam mu tłumaczyć. - Chciałam żebyś przyszedł, zjadł kanapki z nutellą w mojej kuchni a potem... A potem...
Potem już było tylko lepiej. Misiek pokiwał głową ze zrozumieniem i zamknął mnie w swoim niedźwiedzim uścisku.


***

Następnego ranka wstałam z przekonaniem, że to wszystko było snem - leżałam sama w swoim łóżku, żadnych śladów obecności Michała.
Niechętnie podniosłam się, po czym powlokłam się do kuchni.
Siedział tam i uśmiechał się, tak rozbrajająco jak tylko on potrafi. Podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło, następnie wskazał ręką na krzesło, dając mi jasny znak, abym usiadła. Grzecznie wykonałam jego polecenie. 
- Co chcesz na śniadanie?
- Ciebie - zaśmiałam się. Wywrócił teatralnie oczami i cmoknął mnie w policzek. - A to za co?
- Za to, że byłaś, że jesteś... 
- ... i będę nadal.


***

Pisałam to tydzień i bardziej spieprzyć chyba nie mogłam -.- Cały tydzień chorowałam i tylko w poniedziałek byłam w szkole, a teraz mam 2 tygodnie ferii więc czas na regenerację, a koło środy/czwartku pojawi się prolog opowiadania o Hazardzie. :)
Jak już jesteśmy przy Edenie - niestety nie mogłam oglądać meczu, ale jak zobaczyłam potem jego bramkę to mi serce pękło z radości! Ten gol był g.e.n.i.a.l.n.y.
Dziękuję za wszystkie komentarze, bo one bardzo dużo mi dają - mobilizację i chęć do dalszego pisania. Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję. <3 / Jednopart z dedykacją dla Werci, która jest shipperką Jerzuli, tak jak ja. <3